Historia każdej marki rozpoczyna się od historii jej właścicieli – ich doświadczeń biznesowych. Tak było w przypadku Secret Garden Group, która działa w obszarze cateringu: prowadzenia kantyn dla firm, cateringu dietetycznego, dostaw posiłków do żłobków, przedszkoli, szkół i szpitali. Grupa zrzesza dzisiaj kilka marek: Secret Garden, Domowy Obiadek, FitFood i Every Event. Mimo, że oficjalny początek Secret Garden datuje się na 2014 rok, warto przyjrzeć się wcześniejszym wydarzeniom z życia właścicieli. W zrozumieniu historii Secret Garden pomoże rozmowa z Łukaszem Pelowskim i Henrykiem Osuchem – wspólnikami biznesowymi i zarządzającymi Grupą Secret Garden. Rozmowę przeprowadziła Agnieszka Padzik-Wołos.
Agnieszka: Jakie były Wasze pierwsze doświadczenia w biznesie?
Łukasz: To dość zabawny temat, bo moi rodzice i siostra są nauczycielami. Ja nigdy nie miałem cierpliwości, żeby kogoś uczyć, za to zawsze miałem “smykałkę” do handlu. Już w szkole podstawowej sprzedawałem swoje niepotrzebne zabawki, a w liceum – oprogramowanie. Dostałem się na Politechnikę Poznańską – te studia miały mi przynieść dobrą pracę i zarobki. Jednak ja na to nie czekałem – zacząłem zarabiać już w trakcie studiów. Najpierw naprawiałem telefony w domu, a później przejąłem punkt usługowy – to było już stabilne źródło przychodów. Większość sprzętu trzeba było sprowadzać z zagranicy i pamiętam, jak sam kursowałem do Londynu. Wtedy miałem też firmę transportową. To były moje początki w biznesie.
Henryk: Moja historia jest podobna do Łukasza. Pochodzę z lekarskiej rodziny, ale nigdy nie czułem powołania w tym kierunku. Tak jak Łukasz od najmłodszych lat wyróżniałem się wśród rówieśników umiejętnością „załatwiania” wszelkich spraw i z biegiem lat utwierdzałem się w przekonaniu, że w przyszłości będę prowadzić własny biznes. W celu osiągnięcia tego marzenia zdecydowałem się na edukację w Wyższej Szkole Bankowej, a następnie na Uniwersytecie Ekonomicznym. W trakcie studiów otworzyłem swoją firmę ze sprzętem gastronomicznym.
Agnieszka: A jak było z nauką – pomogła w biznesie?
Łukasz: Z domu wyniosłem przekonanie, że warto zdobywać wiedzę. Mam w sobie ten “gen nauki” od rodziców – on przejawia się dzisiaj w czytaniu książek i rozmowach z praktykami, które są dla mnie inspiracją w biznesie. Zresztą, poznańska Wilda – gdzie się wychowałem – była w tamtym czasie uznawana za dzielnicę niebezpieczną. Wiedziałem, że nauka jest dla mnie szansą, żeby coś osiągnąć i się stamtąd wyrwać. Najpierw studiowałem na Politechnice, później – jeśli dobrze pamiętam, w 2012 – zacząłem studia z zarządzania w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Wtedy zobaczyłem, że warto patrzeć na biznes strategicznie i stosować te zasady w praktyce. Zacząłem międzynarodowe studia magisterskie z zarządzania strategicznego na Akademii Leona Koźmińskiego, we wrześniu 2020 r. kończę na ALK studia doktoranckie z obszaru zarządzania strategicznego. Studiowanie na ALK nauczyło mnie myślenia o biznesie w kategorii korporacji. Już wtedy wiedziałem, że nie chcę prowadzić małego biznesu, ale budować sieć. Wiedziałem, że to będzie trwało lata i że muszę mieć cierpliwość. Od 6 lat istniejemy jako Secret Garden i nadal budujemy biznes. To jest jak trampolina, z której chcemy wystrzelić.
Henryk: Oczywiście, że pomogła. Nauka dała mi „podstawy” na start, ale to była tylko teoria. Uważam, że najlepszą nauką było dla mnie życie, które zweryfikowało moje spojrzenie na prowadzenie własnego biznesu. Najbardziej wdzięczny jestem za to, że miałem tyle szczęścia (a czasami i nieszczęścia), aby poznać różnorodnych ludzi. To oni uświadomili mi, że dobry biznes to składowa dobrych relacji międzyludzkich i ciężkiej pracy. Dlatego kładę duży nacisk na zaufanie i przyjacielskie stosunki w naszej Grupie Secret Garden.
Agnieszka: Czyli udawało się jednocześnie studiować i prowadzić biznes?
Łukasz: Tak, ja w trakcie studiów budowałem biznes – to była taka typowa ścieżka przedsiębiorcy, inspirowana biografiami, czasopismami ekonomicznymi oraz historiami bardziej doświadczonych przedsiębiorców. Próbowałem zastosować tę wiedzę do biznesu w skali Poznania. Niektóre projekty wychodziły, inne nie. Bardzo dużo uczyłem się z własnego doświadczenia, książek i od innych ludzi. Gdy patrzę na to dzisiaj, to widzę, jak ważne było te prawie 20 lat nauki i równoczesnego budowania mniejszych rzeczy.
Henryk: Nie było to łatwe, dlatego zdecydowałem się na studia magisterskie w trybie zaocznym. Mogłem wtedy w pełni poświęcić się mojej firmie oraz wykorzystywać w biznesie wiedzę zdobytą na uczelni. Wydaje mi się, że niezależnie od tego, ile książek bym przeczytał, nie ma idealnego przepisu na prowadzenie biznesu. Należy polegać na swoim przeczuciu i wartościach, aby być dumnym ze swojego „dziecka”.
Agnieszka: A jak wpadliście na pomysł, żeby wejść w obszar gastronomii?
Łukasz: W moim życiu bardzo ważną rolę odgrywają podróże, poznawanie innych kultur, a w szczególności jedzenia. Podczas wyjazdów doszło do mnie, że chciałbym prowadzić biznes gastronomiczny. Początkiem pomysłu na biznes “sieciowy” była oferta na kantynę w przetargu, który przegraliśmy. Nie wiem, czy to było zrządzenie losu, ale pojawiła się okazja – jedna z firm w Poznaniu szukała operatora kantyny dla pracowników. Z zespołem zaufanych osób zaprojektowaliśmy w Power Point restaurację, która wygrała przetarg. W trzy miesiące zebrałem zespół, pieniądze i zrobiliśmy ten projekt. Inspirowałem się biznesami sieciowymi – od razu myśleliśmy o stworzeniu sieci kantyn, w których będą określone procedury i jakość. Chcieliśmy zbudować biznes, który można replikować w innych lokalizacjach. Po 1,5 roku prowadzenia kantyny zostaliśmy poleceni innej firmie przez firmę sprzątającą, która obsługiwała kompleks biurowy. To pokazuje siłę poleceń w biznesie i wartość networkingu.
Henryk: Moja przygoda z gastronomią zaczęła się w momencie założenia mojej pierwszej firmy. Podczas sprzedaży sprzętu gastronomicznego miałem okazję zwiedzić wiele restauracji i poznać ten biznes od środka. Tak jak Łukasz jestem zapalonym podróżnikiem, który kocha próbować nowych smaków. Później odtwarzam je we własnej kuchni, gotując dla najbliższych. Ta pasja do jedzenia daje nam napęd, aby ciągle starać się być lepszym.
Agnieszka: Jak spotkaliście się i dopasowaliście ze wspólnikiem?
Łukasz: Nasze spotkanie z Henrykiem też było zabawne, bo poznaliśmy się podczas gry w piłkę. To był moment, gdy zabrakło mi pieniędzy na otwarcie pierwszej restauracji. Spotkaliśmy się, żeby pograć w piłkę i okazało się, że Henryk jest dystrybutorem sprzętu gastronomicznego. Zaproponował mi wejście do spółki ze swoim wyposażeniem. Nie działaliśmy razem w biznesie, więc od początku wiadomo było, że musimy sobie nawzajem zaufać. Henryk jest bardzo merytoryczny i za to bardzo go cenię. Dobrze się uzupełniamy.
Henryk: Mogę powiedzieć, że Łukasz i ja stanowimy dwa przeciwieństwa, dlatego tak dobrze się uzupełniamy. Łukasz jest wizjonerem, który ma klika pomysłów na minutę i jest kołem napędowym w ciągłym rozwoju. Ja natomiast jestem tym, który do wszystkiego podchodzi z dystansem – do momentu, aż wszystko zostanie przeliczone i „Excel zacznie się spinać”. Wydaje mi się, że lepiej nie mogliśmy się dobrać.
Agnieszka: Czy od początku mieliście podobne wartości?
Łukasz: Tworząc biznes, wyszliśmy od naszego podejścia – nie pracujemy w weekendy, w nocy i chcemy, żeby biznes był jak najbardziej poukładany. Wyszliśmy od swoich potrzeb i wartości i tego się trzymaliśmy od początku. Tak samo było z uczciwością – u nas wszystko było i jest widoczne na paragonach i fakturach. Od początku prowadziliśmy statystyki w programie Excel, co dla niektórych było dużym zaskoczeniem.
Henryk: Wiedzieliśmy, że chcemy zapewnić dobrą jakość jedzenia, choć będzie się to wiązać z niższym zyskiem, gdyż dobre produkty kosztują więcej. Oprócz jakości posiłków ważne było dla nas to, aby dobrać właściwych ludzi do zespołu. Myślimy o nich w kategoriach długoterminowej współpracy. Wiemy, że zależy im na rozwoju, a jednocześnie stabilności pracy. Dzisiaj – w obliczu nowej niepewności gospodarczej – stabilność jest bardzo ważna dla pracowników
Agnieszka: Jaki jest obecny podział ról?
Łukasz: Dzisiejszy podział ról wynika stąd, że w pewnym momencie musieliśmy rozpisać strukturę organizacji i podzielić się odpowiedzialnością. Rozpisanie struktury to była raczej kwestia sformalizowania i spisanie tego, co było. Ten podział utrzymuje się do dzisiaj, bo mamy poczucie, że jesteśmy dobrze przypisani do obszarów i dogadani. Poza tym często rozmawiamy o problemach i decydujemy wspólnie. Henryk ma bardzo dobrą cechę – nawet, gdy nie mam racji, on potrafi mnie przekonać tak, że nie czuję się z tym źle.
Henryk: Łukasz pozyskuje i rozwija lokalizacje. Ja jestem odpowiedzialny za ich rentowność. Tego się nie da rozdzielić. Stąd wiele dyskutujemy i decyzje podejmujemy razem. Każdy z nas ma inne spojrzenie i to jest wartość dodana bycia wspólnikiem. Nasze role dzisiaj są takie, ale stawiamy na rozwój, a to wymaga elastyczności. Musimy być gotowi albo na radykalne zmiany albo na dopasowanie do warunków rynkowych – w zależności od dynamiki rynku.
Kluczowe czynniki w historii powstania Secret Garden Group
Agnieszka: Dziękuję Wam za rozmowę, a czytelnikom polecam kolejne wpisy na temat początków i rozwoju Grupy Secret Garden.